
7 uczuć – recenzja
Trzeba było 7 długich lat oczekiwania na ten spektakularny powrót Marka Koterskiego. Ale opłacało się czekać, bo film „7 uczuć” dostarcza niezapomnianych wrażeń. Reżyser tym razem również, tak, jak w przypadku swoich poprzednich filmów, potraktował widzów niestandardową formą wyrazu. Po mistrzowsku po raz kolejny obnażył ludzkie wady i kompleksy. Zmusił zarówno obsadę jak i widzów do odbycia podróży do czasów dzieciństwa oraz dogłębnej analizy wewnętrznych emocji.
Zobaczymy tu przede wszystkim znakomitych polskich aktorów a każda postać pokazana jest z surowością właściwą Koterskiemu. Reżyser nie tylko ubrał Michała Koterskiego, Roberta Więckiewicza, Marcina Dorocińskiego, Katarzynę Figurę, czy Tomasza Karolaka w szkolne mundurki, on przede wszystkim założył na aktorów groteskową niedojrzałość i nieporadność. Nic dziwnego, że o filmie jest głośno. Został świetnie przyjęty między innymi na 43. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie wzbudzał wiele dyskusji i komentarzy. Dwa Złote Lwy i 4 nominacje do Orłów również świadczą o jego sile przekazu.
Pamiętacie filmy „Dzień świra” i „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”? „7 uczuć” to ten sam Adaś Miauczyński, tylko w szkolnej ławce. Film opowiada o, tylko z pozoru, beztroskim dzieciństwie Adasia i jego rówieśników, którzy nie potrafią sobie poradzić z towarzyszącymi im emocjami. Smutek, złość, poczucie winy, wstyd, radość, samotność i strach to uczucia, które przerastają dorastające dzieci i prowadzą je do podejmowania zaskakujących, często idiotycznych i śmiesznych decyzji.
Michał Koterski pokazuje widzom jak łatwo traumy z dzieciństwa, błędy wychowawcze i brak zrozumienia mogą uczynić człowieka niezdolnym do prawidłowego przetwarzania podstawowych uczuć
Z jednej strony to zabawny obraz świata dzieci granych przez dorosłych, z drugiej refleksja nad życiem, które nie zawsze okazuje się takie, jak byśmy tego oczekiwali. „7 uczuć” jest ponadto wprost naszpikowany komicznymi scenami, które na pewno nie pozwolą Wam odejść od telewizora. Będziecie zachwyceni!
Trzeba żyć żeby żyć.
To krótkie zdanie zaczyna najważniejszy monolog w filmie. Usłyszymy go podczas ostatnich tragikomicznych scen z ust szkolnej woźnej. Wtedy też następuje swoiste rozluźnienie stale buzującej akcji. Z ust kobiety wypływają słowa nagany i wezwanie do natychmiastowej poprawy. To jak katharsis po tragicznej sztuce w teatrze.
Całość dopełnia znakomita piosenka, którą napisał Marek Koterski a zaśpiewał Arkadiusz Grochowski. Można ją usłyszeć dopiero na końcu filmu, ale ja radzę od niej zacząć, zdecydowanie łatwiej będzie wtedy odczytywać poszczególne sceny. Bo, jak się pewnie domyślacie, „7 uczuć” to nie jest prosty obraz. Ale kto powiedział, że będzie łatwo? Życzymy Wam miłego oglądania i słuchania… lub słuchania i oglądania, jak wolicie.
Reżyseria: Marek Koterski
Rok produkcji: 2018
Gatunek: komediodramat
Autor: recenzja własna